OLEŚNICA

zamek książąt oleśnickich

Zamek w Lipie
OTO WSCHODNIA TWARZ ZAMKU W OLEŚNICY – NA PIERWSZYM PLANIE PAŁAC WDÓW Z GANKIEM PROWADZĄCYM WPROST DO KOŚCIOŁA ŚW. JANA

DZIEJE ZAMKU


W pierwszej połowie XIV stu­le­cia ksią­żę Kon­rad I Na­my­słow­ski (zm. 1366) do­szedł do słusz­ne­go wnio­sku, że wład­cy z am­bi­cja­mi nie wy­pa­da miesz­kać by­le gdzie. A po­nie­waż epo­ka mie­rzy­ła pre­stiż w gru­bo­ści mu­rów i wy­so­ko­ści wież, po­sta­no­wił po­sta­wić so­bie re­zy­den­cję, któ­ra nie tyl­ko przy­ćmi lo­kal­ną kon­ku­ren­cję, ale i za­pe­wni mu na­leż­ne miej­sce w an­na­łach hi­sto­rii. Być mo­że li­czył, że przy­szłe po­ko­le­nia bę­dą szep­tać je­go imię z sza­cun­kiem, a są­sie­dzi – z za­zdro­ścią zer­kać na Oleś­ni­cę zza włas­nych, skrom­niej­szych fos.

Ambicji Konradowi nie bra­ko­wa­ło – je­go pie­częć gło­si­ła dum­nie: „z ła­ski Bo­ga dzie­dzic Kró­le­stwa Pol­skie­go, ksią­żę ślą­ski i pan na Oleś­ni­cy”. W kwe­stii roz­ma­chu bu­do­wy rów­nież nie uzna­wał pół­środ­ków: de­ka­da in­ten­syw­nych prac prze­kształ­ci­ła daw­ny XIII-wiecz­ny gró­dek kasz­te­lań­ski w cał­kiem po­waż­ny za­mek, z ce­gla­nym mu­rem, wy­so­ką cy­lin­drycz­ną wie­żą i wszyst­kim, cze­go po­trze­ba, by ma­rzyć o kró­lew­skiej ko­ro­nie (al­bo przy­naj­mniej god­nie przyj­mo­wać po­sel­stwa z oko­li­cy).

A KTO POWIEDZIAŁ, ŻE ZAMKI PO PÓŁNOCY SĄ TYLKO DLA NIETOPERZY? O 2.00 W NOCY HISTORIA NABIERA ZUPEŁNIE NOWEGO SMAKU!

Przez kolejne stu­le­cia za­mek zmie­niał wła­ści­cie­li i styl ży­cia, choć Pia­sto­wie ole­śnic­cy, re­zy­du­jący tu do 1492, nie za­pom­nie­li o do­brym to­nie: z kró­le­stwem pol­skim utrzy­my­wa­li re­la­cje bar­dziej za­ży­łe niż tyl­ko kur­tu­azyj­ne, a Kon­rad II czy Kon­rad V naw­et za­sia­da­li na kró­lew­skich dwo­rach – cza­sem w ro­li dy­plo­ma­tów, czas­em – jak to by­wa­ło w mło­do­ści – gierm­ków z am­bi­cja­mi. Ko­lej­ne po­ko­le­nia po­tra­fi­ły łą­czyć po­li­ty­kę z do­brym wy­cho­wa­niem: Kon­rad II ne­go­cjo­wał z Krzy­ża­ka­mi, Kon­rad V szli­fo­wał ma­nie­ry ja­ko paź na dwo­rze, Wła­dy­sła­wa Ja­gieł­ły a Kon­rad IX Czar­ny po­że­nił się tak, by ro­dzin­ne ge­ny do­tar­ły na Śląsk bez uży­cia dy­plo­ma­tycz­nej po­czty.

Opis GIF-a
ZAMEK NA SZTYCHU MATTHAUSA MERIANA, TOPOGRAPHIA BOHEMIAE, MORAVIAE ET SILESIAE 1650

W roku 1492 pożegnaliśmy ostat­nie­go Pia­sta ole­śnic­kie­go – Kon­ra­da Bia­łe­go. Zgod­nie z lo­gi­ką dy­na­stii, któ­rej ge­ne­alo­gia lu­bi­ła ro­bić nie­ocze­ki­wa­ne zwro­ty, księ­stwo tra­fi­ło pod opie­kę kró­la cze­skie­go Wła­dy­sła­wa Ja­giel­loń­czy­ka (zm. 1516). Ten zaś, nie tra­cąc cza­su na sen­ty­men­ty, prze­ka­zał Ole­śni­cę – wraz z do­bra­mi Po­die­bra­dy i nie­ba­ga­tel­ną su­mą pię­ciu ty­się­cy kop gro­szy pra­skich – księ­ciu zię­bic­kie­mu Hen­ry­ko­wi I (zm. 1498), przed­sta­wi­cie­lo­wi kró­lew­skie­go ro­du Po­die­bra­dów.

Henryk nie zdążył się jed­nak za­do­mo­wić w no­wej po­sia­dło­ści; po kil­ku la­tach po­że­gnał się ze świa­tem, a Ole­śni­ca prze­szła w rę­ce je­go sy­na Je­rze­go. Je­rzy, nie­ste­ty, po­bił re­kord swo­je­go oj­ca w ka­te­go­rii „krót­ki po­byt”, bo prze­żył go za­le­dwie o czte­ry la­ta, a nie po­zo­sta­wi­wszy mę­skich po­tom­ków, prze­ka­zał pa­łecz­kę (czy ra­czej za­mek) swo­je­mu bra­tu Ka­ro­lo­wi I (zm. 1536).

POŁOWA XVIII WIEKU NA LITOGRAFII F. B. WERNHERA: TAK WYGLĄDAŁ ZAMEK, KIEDY MAPY RYSOWANO, A NIE KLIKANO

Karol I dał się za­pa­mię­tać nie ty­le ja­ko wy­bi­tny wład­ca Ole­śni­cy, ile ra­czej mi­ło­śnik re­zy­den­cjonal­nych me­ta­mor­foz – szcze­gól­nie tej w Ząb­ko­wi­cach Ślą­skich, do­kąd w koń­cu prze­niósł się wraz z ro­dzi­ną w 1522 ro­ku. Je­go syn, Jan Po­die­brad (zm. 1565), szczę­śli­wie po­ślu­bił Kry­sty­nę Szy­dło­wie­cką , cór­kę bo­ga­te­go kasz­te­la­na kra­kow­skie­go. Ów so­lid­ny za­strzyk fi­nan­so­wy z po­sa­gu spra­wił, że za­mek w Ole­śni­cy w koń­cu do­cze­kał się re­ne­san­so­we­go li­ftin­gu – nie­co już prze­sta­rza­łe go­tyc­kie mu­ry zo­sta­ły od­świe­żo­ne, po­wstał no­wy pa­łac z bram­nym prze­jaz­dem w for­mie bar­ba­ka­nu i pod­wyż­szo­no wie­żę głów­ną.

Nie minęło ćwierć wie­ku, a bra­ta­nek Ja­na, ksią­żę Ka­rol II (zm. 1617) – po­stać o aspi­ra­cjach nie mniej­szych niż ro­do­wa re­zy­den­cja – po­sta­no­wił nie po­prze­sta­wać na su­kce­sach przod­ków. Uzbro­jo­ny w ta­lent ar­chi­tek­ta Ber­nar­da Niu­ro­na, przy­stą­pił do dzie­ła z roz­ma­chem god­nym li­de­ra re­gio­nu: w la­tach 1585–­1608 do zam­ku do­bu­do­wa­no dwa no­we skrzy­dła, two­rząc układ, któ­rym Ole­śni­ca chwa­li się po dziś dzień. Za­mek zy­skał też ba­stio­ny i sta­no­wi­ska ar­ty­le­ryj­skie – choć, jak to czę­sto by­wa z wiel­ki­mi pro­jek­ta­mi, nie wszyst­kie mi­li­tar­ne am­bi­cje do­cze­ka­ły się peł­nej re­ali­za­cji.

KOLEJNA RYCINA WERNHERA – MOŻE NIE ARCYDZIEŁO SZTUKI, ALE ZA TO PRAWDZIWY SKARB DLA ŁOWCÓW DAWNYCH WIDOKÓW

W 1647 roku ostat­ni z Po­die­bra­dów, Ka­rol Fry­de­ryk, tuż przed zej­ściem ze sce­ny ży­cia wy­dał cór­kę El­żbie­tę Ma­rię za księ­cia Syl­wiu­sza Ne­mro­da, czym otwo­rzył no­wy roz­dział w dzie­jach zam­ku. Od tej po­ry – aż do 1792 ro­ku – Ole­śni­ca znaj­do­wa­ła się w rę­kach Wir­tem­ber­gów, któ­rzy prze­ję­li pa­łe­czkę w szta­fe­cie zam­ko­wych wła­ści­cie­li.

Przez większą część XVII wie­ku za­mek w Ole­śni­cy trwał ra­czej w cie­niu wiel­kiej hi­sto­rii – wo­jen­ne za­wie­ru­chy prze­cho­dzi­ły obok, a tu­tej­sze mu­ry, choć lek­ko nad­wy­rę­żo­ne cza­sem, prze­trwa­ły bez więk­szych wy­zwań re­mon­to­wych. Do­pie­ro na po­cząt­ku XVIII wie­ku, wraz z księ­ciem Chri­stia­nem Ul­ri­chem (zm. 1704), gmach znów po­czuł po­wiew no­wo­ści. Dla swo­jej czwar­tej żo­ny – Zo­fii von Me­cklen­burg-Gu­estrow – ksią­żę po­sta­no­wił, że świa­tło dzien­ne po­win­no wpa­dać do zam­ku sze­ro­kim stru­mie­niem, więc po­wię­kszył ok­na w skrzy­dle wschod­nim. Przy oka­zji za­dbał też o stro­nę kul­tu­ral­ną: w jed­nej z sal za­in­sta­lo­wał sce­nę te­atral­ną, a ca­łość do­peł­nił oran­że­rią i ogro­dem, gdzie – jak gło­si tra­dy­cja – oprócz ro­dzi­mych ro­ślin roz­go­ści­ły się na­wet krze­wy ka­ka­owe.

OTO ARTYSTYCZNY MELDUNEK Z XIX WIEKU – LITOGRAFIA ZAMKU WYKONANA PRZEZ T. BLATTERBAUERA

Około połowy XVIII wie­ku re­zy­den­cja do­cze­ka­ła się ko­lej­nej od­sło­ny: kruż­gan­ki wy­po­le­ro­wa­no, zwień­cze­nie wie­ży znów mo­gło bły­szczeć na tle nie­ba, a licz­ba izb miesz­kal­nych wzro­sła – wszyst­ko po to, by za­mek nie stra­cił sta­tu­su miej­sca, któ­re wy­pa­da od­wie­dzić. W 1792 ro­ku zmarł ostat­ni ole­śnic­ki Wir­tem­berg, Carl Christ­ian Erd­mann , jed­nak za­nim opu­ścił sce­nę hi­sto­rii, zdą­żył jesz­cze za­dbać o los ro­du, wy­da­jąc je­dy­ną cór­kę Frie­de­ri­ke So­phie (zm. 1786) za Frie­dri­cha Au­gu­sta von Braun­schweig-Lüneburg-Oels (zm. 1805). Wraz z jej po­sa­giem Ole­śni­ca i oko­licz­ne do­bra zmie­ni­ły wła­ści­cie­la po raz ko­lej­ny.

Nowi gospodarze nie wpro­wa­dzi­li re­wo­lu­cji: po­łu­dnio­we skrzy­dło za­mie­ni­li w apar­ta­men­ty dla księ­cia, za­chod­nie prze­zna­czy­li dla księż­nej, a część wschod­nią – zgod­nie z za­sa­da­mi zam­ko­wej lo­gi­sty­ki – od­da­li ar­chi­wom i go­ściom. Jed­nak wraz z po­cząt­kiem XIX wie­ku Brun­szwic­cy uzna­li, że lep­szy adres znaj­dą w no­wym pa­ła­cu w Szczo­drem , a Ole­śni­ca za­czę­ła funk­cjo­no­wać głów­nie ja­ko biu­ro­kra­tycz­ne za­ple­cze. Jak to zwy­kle by­wa z re­zy­den­cja­mi opusz­czo­ny­mi przez swo­ich wła­ści­cie­li – za­mek, po­zba­wio­ny co­dzien­nej tro­ski i do­mo­we­go cie­pła, sto­pnio­wo tra­cił daw­ny blask.

SKRZYDŁO WSCHODNIE I WIEŻA: OBECNA FORMA – NIECO STARSZE NIŻ BLOK OBOK, ALE ZDECYDOWANIE BARDZIEJ FOTOGENICZNE!

W XIX wieku Oleśnica zna­la­zła się pod skrzy­dła­mi prus­kiej mo­nar­chii i — jak przy­sta­ło na mod­ny ad­res z tra­dy­cja­mi — do­cze­ka­ła się grun­tow­nej re­no­wa­cji, a przy oka­zji kil­ku ar­chi­te­kto­nicz­nych „po­pra­wek”. Gdy w la­tach 1891–1905 pod czuj­nym okiem Jó­ze­fa Ma­asa za­mek szy­ko­wa­no na no­wy dom dla ro­dzi­ny Frie­dri­cha Wil­hel­ma (zm. 1941), prze­bi­to no­wą bra­mę wja­zdo­wą, wy­mie­nio­no hełm na wie­ży głów­nej, część kruż­gan­ków ro­ze­bra­no i od­świe­żo­no ścia­ny ozdob­nym sgraf­fi­tem. Kom­fort no­wych miesz­kań­ców miał być bez za­rzu­tu: po­ja­wi­ła się elek­trycz­ność, cen­tral­ne ogrze­wa­nie, a wo­kół zam­ku wy­bru­ko­wa­no alej­ki oraz ścież­ki, by każ­da prze­chadz­ka by­ła odpo­wied­nio god­na.

Po upadku Nie­miec w 1918 ro­ku i ab­dy­ka­cji ce­sa­rza, w Ole­śni­cy na chwi­lę za­do­mo­wi­ła się żo­na na­stęp­cy tro­nu wraz z dzie­ćmi. Osiem lat póź­niej do­bra ole­śni­ckie prze­ka­za­ne zo­sta­ły na wła­sność ro­dzi­nie von Ho­hen­zol­lern, a za­mek do wy­bu­chu II woj­ny świa­to­wej peł­nił ro­lę let­niej re­zy­den­cji by­łe­go ce­sa­rza — choć, praw­dę mó­wiąc, go­spo­darz na co dzień wo­lał Pocz­dam, Ole­śni­cę zaś re­zer­wu­jąc so­bie na wa­ka­cyj­ne prze­my­śle­nia o prze­mi­ja­niu dy­na­stii.

DZIEDZINIEC ZAMKU OLEŚNICKIEGO, LATA 20. XX WIEKU – EPOKA CZARNO-BIAŁYCH KADRÓW I NIEŚPIESZNYCH SPACERÓW PO BRUKU!

Gdy zimą 1945 roku wo­jen­ne wi­chry znów za­wia­ły nad Ole­śni­cą, za­mek — jak wie­le in­nych — opu­sto­szał nie­mal z dnia na dzień. Miesz­kań­cy, zer­ka­jąc z nie­po­ko­jem na zbli­ża­ją­cy się front, wy­bra­li op­cję ewa­ku­acji (naj­le­piej w stro­nę Drez­na), a w ba­ga­żach, rzecz jas­na, zna­la­zło się miej­sce na co cen­niej­sze pa­miąt­ki z zam­ko­wych wnętrz. Sam za­mek szczę­śli­wie prze­trwał miej­skie wal­ki i tuż po wy­zwo­le­niu zmie­nił się w miej­sce in­ter­no­wa­nia wło­skich i wę­gier­skich jeń­ców wo­jen­nych — hi­sto­ria lu­bi prze­cież za­ska­ki­wać no­wy­mi funk­cja­mi sta­rych mu­rów.

W latach 1945–46 pie­czę nad bu­dow­lą prze­jął ra­dzie­cki Mię­dzy­na­ro­do­wy Czer­wo­ny Krzyż, za­ję­ty or­ga­ni­za­cją po­wro­tu alian­ckich jeń­ców i pra­cow­ni­ków przy­mu­so­wych z te­re­nów ZSRR. Nie­ba­wem, w la­tach 1950–53, w zam­ku za­pa­no­wa­ła atmo­sfera szkol­na: ulo­ko­wa­no tu Tech­ni­kum Bu­dow­la­ne z in­ter­na­tem. Ko­lej­ne de­ka­dy nie oszczę­dza­ły zwła­szcza wnętrz — część po­miesz­czeń za­mie­nio­no w ma­ga­zy­ny i miesz­ka­nia, in­ne sta­ły pu­ste, po­pa­da­jąc w co­raz szyb­szą de­ka­pi­ta­li­za­cję.

ROK 1966 - NIECO POSĘPNA POCZTÓWKA Z ZAMKIEM, KTÓRY ZDECYDOWANIE MARZY O REMONCIE I TROCHĘ WESELSZYCH CZASACH

Dopiero de­cy­zja z 1971 ro­ku, by za­mie­nić za­mek w Cen­tral­ną Szko­łę In­stru­kto­rów Zu­cho­wych ZHP, oka­za­ła się dla re­zy­den­cji praw­dzi­wym wy­ba­wie­niem. Re­mon­ty, in­we­sty­cje, wzmoc­nie­nia stro­pów, na­pra­wy da­chów i od­grzy­bia­nie mu­rów na po­wrót przy­wró­ci­ły za­mek do ży­cia. Przez pe­wien czas dzia­ła­ło tu na­wet mu­ze­um, bę­dą­ce fi­lią wro­cław­skiej ar­che­olo­gii. Nie­ste­ty, z po­cząt­kiem lat 90. pla­có­wki zam­knię­to, a za­mek po­now­nie po­padł w ci­szę i za­po­mnie­nie — aż do 1993 ro­ku, gdy los uśmie­chnął się do nie­go raz jesz­cze, po­wie­rza­jąc bu­dow­lę pod opie­kę Ochot­ni­cze­go Huf­ca Pra­cy.

PATRZYMY OD PÓŁNOCY NA BRAMĘ WJAZDOWĄ I ZACHODNIE SKRZYDŁO – A WOKÓŁ ZAMKU KEMPING JAK NA FESTIWALU!

OPIS ZAMKU


Średniowieczna wa­row­nia po­wsta­ła – jak na swo­je cza­sy przy­sta­ło – z ce­gły, so­li­dnie po­sa­dzo­nej na ka­mien­nym fun­da­me­ncie. Jej nie­re­gu­lar­ny, czwo­ro­bocz­ny plan to efekt spryt­nych ar­chi­tek­to­nicz­nych kom­pro­mi­sów i woj­sko­wej prze­zor­no­ści, po­zwa­la­ją­cych do­pa­so­wać mu­ry do za­sta­nych wa­run­ków daw­ne­go gro­du.

Dwukondygnacyjne, głów­ne skrzy­dło miesz­kal­ne, czy­li pa­łac ksią­żę­cy, mia­ło for­mę wy­dłu­żo­ne­go pro­sto­ką­ta, a wy­mia­ry 45 na 14 me­trów gwa­ran­to­wa­ły wy­star­cza­ją­co du­żo miej­sca na 11 izb – nie­któ­re ze skle­pie­nia­mi god­ny­mi naj­lep­szych zam­ko­wych opo­wie­ści. Mu­ry? So­lid­ne jak am­bi­cje wła­ści­cie­li: trzy me­try od ze­wnątrz, dwa od stro­ny dzie­dziń­ca.

ŚREDNIOWIECZNY ZAMEK W PIGUŁCE – WIEŻA, MURY, DZIEDZINIEC I ZERO WI-FI. REKONSTRUKCJA WG M. PRZYŁĘCKIEGO.

Obok pałacu stał co naj­mniej je­den mu­ro­wany bu­dy­nek, przy­le­ga­ją­cy do czwo­ro­kąt­nej wie­ży – we­dług prze­ka­zów znaj­do­wa­ła się tam iz­ba pi­sa­rza ksią­żę­ce­go, czy­li daw­ne zam­ko­we biu­ro. Po­zo­sta­łe za­bu­do­wan­ia by­ły już ra­czej drew­nia­ne i pro­stsze, jak to zwy­kle by­wa­ło na dzie­dziń­cu.

Wieża, pamiętająca jesz­cze cza­sy kasz­te­lań­skie, mie­rzy­ła 11 me­trów śred­ni­cy i 20 me­trów wy­so­ko­ści – wy­star­cza­ją­co, by peł­nić ro­lę cen­trum do­wo­dze­nia, wię­zie­nia, miej­sca pro­wa­dze­nia po­stę­po­wań kar­nych z za­sto­so­wa­niem tzw. wzmoc­nio­nych tech­nik prze­słu­chań, a w ra­zie oblę­że­nia sta­wa­ła się ostat­nią li­nią obro­ny i na­dziei. Skrzy­dła miesz­kal­ne i go­spo­dar­cze two­rzy­ły wo­kół dzie­dziń­ca re­gu­lar­ny czwo­ro­bok, szczel­nie zam­knię­ty mu­ra­mi o gru­bo­ści dwóch me­trów i wy­so­kości na­wet do dzie­się­ciu. Prze­jazd bram­ny dum­nie pre­zen­to­wał się od pół­noc­ne­go wscho­du, a ca­łość – oko­ło 2000 me­trów kwa­dra­to­wych – ota­cza­ła fo­sa.

Opis GIF-a
PLAN ZAMKU WG K. BIMLERA, CIEMNYM KOLOREM OZNACZONO MURY ZAMKU ŚREDNIOWIECZNEGO

Za rządów Jana Po­die­bra­da w la­tach 1542–1562 za­mek prze­szedł so­lid­ny „lif­ting”: głów­ny dom miesz­kal­ny zy­skał no­wy, bar­dziej funk­cjo­nal­ny układ, a go­tyc­kie, ostro­łu­ko­we ok­na ustą­pi­ły miej­sca mod­nym pro­sto­ką­tom. Ale to nie ko­niec in­no­wa­cji — na ze­wnątrz, obok sta­re­go zam­ku, wy­ro­sła oka­za­ła czte­ro­kon­dyg­na­cyj­na re­zy­den­cja, zwa­na zam­kiem przed­nim, Pa­ła­cem Wdów lub też Pa­ła­cem Go­ścin­nym. Na­zwa, jak moż­na się do­my­ślić, wzię­ła się z prak­ty­ki: za­miesz­ki­wa­ły tam owdo­wia­łe księż­ne (El­żbie­ta Ma­gda­le­na po Ka­ro­lu II i Zo­fia Ma­gda­le­na po Ka­ro­lu Fry­de­ry­ku), choć rów­nie czę­sto pa­ła­cyk słu­żył ja­ko miej­sce dla waż­nych go­ści — a mo­że na­wet sam Jan zbu­do­wał go z my­ślą o so­bie.

Dla podkreślenia pre­sti­żu Dom Wdów wzmoc­nio­no przed­bra­miem z praw­dzi­we­go zda­rze­nia, któ­re­go bar­ba­kan wy­po­sa­żo­no w trzy po­zio­my obro­ny: bo­jo­wy po­most, strzel­ni­ce na wy­so­ko­ści je­zdni oraz ka­po­nie­rę pil­nu­ją­cą fo­sy. Nad tym wszyst­kim gó­ro­wa­ły jesz­cze po­mo­sty z blan­ka­mi i otwo­ra­mi strzel­ni­czy­mi. No­we roz­wią­za­nia spra­wi­ły, że daw­ny wjazd z pół­no­cy i je­go zwo­dzo­ny most ods­zedł do la­musa. Na de­ser tej mo­der­ni­za­cyj­nej ofen­sy­wy wie­ża głów­na otrzy­ma­ła okta­go­nal­ną nad­bu­do­wę z ga­le­ryj­ką, z któ­rej moż­na by­ło po­dzi­wiać oko­li­cę, wy­pa­try­wać go­ści (lub nie­pro­szo­nych są­sia­dów) — i za­pew­ne roz­wa­żać, czy to już wy­star­czy zmian na naj­bliż­szą de­ka­dę.

Opis GIF-a
WSPÓŁCZESNY PLAN ZAMKU – KILKA WIEKÓW ROZBUDOWY ZROBIŁO SWOJE

W latach 1585–86 Ka­rol II spra­wił zam­ko­wi zu­peł­nie no­we, wschod­nie skrzy­dło miesz­kal­ne . Za­pro­je­kto­wa­ne przez Ber­nar­da Niu­ro­na, mia­ło pro­sto­kąt­ny plan o wy­mia­rach 53 na 13 me­trów, dwu­po­zio­mo­we piw­ni­ce i pię­tra peł­ne apar­ta­men­tów oraz sal re­pre­zen­ta­cyj­nych. Gdy tyl­ko opadł kurz po tej in­we­sty­cji, do za­bu­do­wy do­łą­czy­ło ko­lej­ne, po­tęż­ne skrzy­dło po­łu­dnio­we – tym ra­zem wy­bu­do­wa­ne już cał­ko­wi­cie po bez­piecz­nej, we­wnętrz­nej stro­nie mu­ru kur­ty­no­we­go.

Rozbudowano także Pa­łac Wdów, do­da­jąc wy­god­ną klat­kę scho­do­wą. Nad fo­są prze­rzu­co­no efek­tow­ny łącz­nik pro­wa­dzą­cy do ko­ścio­ła zam­ko­we­go, a no­wa za­bu­do­wa spo­iła Pa­łac Wdów z wie­żą oraz skrzy­dłem za­chod­nim. W tych sa­mych la­tach dzie­dzi­niec zy­skał no­wy cha­rak­ter – oto­czo­no go dwu­pię­tro­wy­mi kruż­gan­ka­mi, któ­re szyb­ko sta­ły się zam­ko­wym dep­ta­kiem, ide­al­nym na po­po­łu­dnio­we prze­chadz­ki, spot­ka­nia i odro­bi­nę zam­ko­wych plo­tek. Bar­ba­kan, któ­ry nie­gdyś miał od­stra­szać wro­gów, z cza­sem stra­cił swój au­to­ry­tet i prze­mie­nił się w re­pre­zen­ta­cyj­ną bra­mę z her­ba­mi Pia­stów i Po­die­bra­dów. Te­raz to hi­sto­ria i pre­stiż mia­ły bro­nić zam­ku le­piej niż fo­sa.

BAROKOWE PRZEDBRAMIE – POŁĄCZENIE ŚLĄSKICH TRADYCJI I CZESKIEGO DZIEDZICTWA

STAN OBECNY


Zamek w Oleśnicy, nie­gdyś praw­dzi­wa per­ła ślą­skich re­zy­den­cji, dziś czę­ściej ol­śnie­wa na po­cztów­kach niż w bez­po­śre­dnim spot­ka­niu. Tyn­ki, pa­mię­ta­ją­ce jesz­cze mi­nio­ną epo­kę, tu i ów­dzie od­kle­ja­ją się od rze­czy­wi­sto­ści, a niż­sze par­tie mu­rów no­szą pa­miąt­ki po tych, któ­rym hi­sto­rycz­ne pięk­no my­li się z wol­no­ścią eks­pre­sji. A jed­nak – nie spo­sób od­mó­wić te­mu miej­scu uro­ku. Już choć­by dla sa­me­go dzie­dziń­ca, z ma­low­ni­czy­mi kruż­gan­ka­mi i wmu­ro­wa­ny­mi w ścia­ny pła­sko­rzeź­ba­mi, her­ba­mi oraz po­pier­sia­mi, war­to za­trzy­mać się tu na chwi­lę. Praw­dzi­wym klej­no­tem tej daw­nej re­zy­den­cji jest przed­bra­mie: wy­kwin­tnie rzeź­bio­ne, choć dziś za­śmie­cone (cze­go, nie­stety, nie spo­sób prze­mil­czeć), z her­ba­mi księ­cia Ka­ro­la II oraz je­go żo­ny El­żbie­ty i dru­giej żo­ny Ka­ta­rzy­ny. Na po­cie­sze­nie – od nie­daw­na moż­na wspiąć się rów­nież na zam­ko­wą wie­żę i spoj­rzeć na Ole­śni­cę z nie­co wyż­szej per­spe­kty­wy.

NOCNA ILUMINACJA ZAMKU NIE OSZAŁAMIA – TO RACZEJ SUBTELNY PÓŁMROK NIŻ SPEKTAKULARNY BLASK, WIĘC I FOTOGRAFIE POZOSTAJĄ JEDYNIE CICHYM ECHEM DAWNYCH ŚWIETNOŚCI
Wstęp do zam­ku jest płat­ny – w ce­nie bi­le­tu cze­ka zwie­dza­nie wnętrz i wie­ży oraz au­dio­prze­wo­dnik, dzię­ki któ­re­mu hi­sto­ria sa­ma szep­cze do ucha.

JAK JUŻ ZDĄŻYŁEM WSPOMNIEĆ, ILUMINACJA ZAMKU TO RACZEJ MINIMALIZM NIŻ FAJERWERKI

DOJAZD


Zamek odnajdziesz oko­ło 200 me­trów na po­łu­dnio­wy za­chód od Ryn­ku, przy uli­cy Zam­ko­wej – wej­ście, nie­co prze­wrot­nie, pro­wa­dzi od ul. Bo­cia­niej.

Na zmo­to­ry­zo­wa­nych cze­ka spo­ry par­king po za­chod­niej stro­nie zam­ku, przy ul. Wa­ło­wej.

ZAMKI W POBLIŻU


LITERATURA


  1. M. Chorowska: Re­zy­den­cje śred­nio­wiecz­ne na Ślą­sku, OFPWW 2003
  2. I. T. Kaczyńscy: Zam­ki w Pol­sce po­łu­dnio­wej, Mu­za SA 1999
  3. L. Kajzer, J. Salm, S. Ko­ło­dziej­ski: Lek­sy­kon zam­ków w Pol­sce, Ar­ka­dy 2001
  4. M. Przyłęcki: Za­mek w trwa­łej ru­inie - no­we funk­cje, ochro­na, eks­po­zy­cja