
DZIEJE ZAMKU
W pierwszej połowie XIV stulecia książę Konrad I Namysłowski (zm. 1366) doszedł do słusznego wniosku, że władcy z ambicjami nie wypada mieszkać byle gdzie. A ponieważ epoka mierzyła prestiż w grubości murów i wysokości wież, postanowił postawić sobie rezydencję, która nie tylko przyćmi lokalną konkurencję, ale i zapewni mu należne miejsce w annałach historii. Być może liczył, że przyszłe pokolenia będą szeptać jego imię z szacunkiem, a sąsiedzi – z zazdrością zerkać na Oleśnicę zza własnych, skromniejszych fos.
Ambicji Konradowi nie brakowało – jego pieczęć głosiła dumnie: „z łaski Boga dziedzic Królestwa Polskiego, książę śląski i pan na Oleśnicy”. W kwestii rozmachu budowy również nie uznawał półśrodków: dekada intensywnych prac przekształciła dawny XIII-wieczny gródek kasztelański w całkiem poważny zamek, z ceglanym murem, wysoką cylindryczną wieżą i wszystkim, czego potrzeba, by marzyć o królewskiej koronie (albo przynajmniej godnie przyjmować poselstwa z okolicy).

Przez kolejne stulecia zamek zmieniał właścicieli i styl życia, choć Piastowie oleśniccy, rezydujący tu do 1492, nie zapomnieli o dobrym tonie: z królestwem polskim utrzymywali relacje bardziej zażyłe niż tylko kurtuazyjne, a Konrad II czy Konrad V nawet zasiadali na królewskich dworach – czasem w roli dyplomatów, czasem – jak to bywało w młodości – giermków z ambicjami. Kolejne pokolenia potrafiły łączyć politykę z dobrym wychowaniem: Konrad II negocjował z Krzyżakami, Konrad V szlifował maniery jako paź na dworze, Władysława Jagiełły a Konrad IX Czarny pożenił się tak, by rodzinne geny dotarły na Śląsk bez użycia dyplomatycznej poczty.

W roku 1492 pożegnaliśmy ostatniego Piasta oleśnickiego – Konrada Białego. Zgodnie z logiką dynastii, której genealogia lubiła robić nieoczekiwane zwroty, księstwo trafiło pod opiekę króla czeskiego
Władysława Jagiellończyka
(zm. 1516). Ten zaś, nie tracąc czasu na sentymenty, przekazał Oleśnicę – wraz z dobrami Podiebrady i niebagatelną sumą pięciu tysięcy kop groszy praskich – księciu ziębickiemu Henrykowi I (zm. 1498), przedstawicielowi królewskiego rodu Podiebradów.
Henryk nie zdążył się jednak zadomowić w nowej posiadłości; po kilku latach pożegnał się ze światem, a Oleśnica przeszła w ręce jego syna Jerzego. Jerzy, niestety, pobił rekord swojego ojca w kategorii „krótki pobyt”, bo przeżył go zaledwie o cztery lata, a nie pozostawiwszy męskich potomków, przekazał pałeczkę (czy raczej zamek) swojemu bratu
Karolowi I
(zm. 1536).

Karol I dał się zapamiętać nie tyle jako wybitny władca Oleśnicy, ile raczej miłośnik rezydencjonalnych metamorfoz – szczególnie tej w Ząbkowicach Śląskich, dokąd w końcu przeniósł się wraz z rodziną w 1522 roku. Jego syn, Jan Podiebrad (zm. 1565), szczęśliwie poślubił
Krystynę Szydłowiecką
, córkę bogatego kasztelana krakowskiego. Ów solidny zastrzyk finansowy z posagu sprawił, że zamek w Oleśnicy w końcu doczekał się renesansowego liftingu – nieco już przestarzałe gotyckie mury zostały odświeżone, powstał nowy pałac z bramnym przejazdem w formie barbakanu i podwyższono wieżę główną.
Nie minęło ćwierć wieku, a bratanek Jana, książę
Karol II
(zm. 1617) – postać o aspiracjach nie mniejszych niż rodowa rezydencja – postanowił nie poprzestawać na sukcesach przodków. Uzbrojony w talent architekta Bernarda Niurona, przystąpił do dzieła z rozmachem godnym lidera regionu: w latach 1585–1608 do zamku dobudowano dwa nowe skrzydła, tworząc układ, którym Oleśnica chwali się po dziś dzień. Zamek zyskał też bastiony i stanowiska artyleryjskie – choć, jak to często bywa z wielkimi projektami, nie wszystkie militarne ambicje doczekały się pełnej realizacji.

W 1647 roku ostatni z Podiebradów, Karol Fryderyk, tuż przed zejściem ze sceny życia wydał córkę
Elżbietę Marię
za księcia Sylwiusza Nemroda, czym otworzył nowy rozdział w dziejach zamku. Od tej pory – aż do 1792 roku – Oleśnica znajdowała się w rękach Wirtembergów, którzy przejęli pałeczkę w sztafecie zamkowych właścicieli.
Przez większą część XVII wieku zamek w Oleśnicy trwał raczej w cieniu wielkiej historii – wojenne zawieruchy przechodziły obok, a tutejsze mury, choć lekko nadwyrężone czasem, przetrwały bez większych wyzwań remontowych. Dopiero na początku XVIII wieku, wraz z księciem Christianem Ulrichem (zm. 1704), gmach znów poczuł powiew nowości. Dla swojej czwartej żony –
Zofii von Mecklenburg-Guestrow
– książę postanowił, że światło dzienne powinno wpadać do zamku szerokim strumieniem, więc powiększył okna w skrzydle wschodnim. Przy okazji zadbał też o stronę kulturalną: w jednej z sal zainstalował scenę teatralną, a całość dopełnił oranżerią i ogrodem, gdzie – jak głosi tradycja – oprócz rodzimych roślin rozgościły się nawet krzewy kakaowe.

Około połowy XVIII wieku rezydencja doczekała się kolejnej odsłony: krużganki wypolerowano, zwieńczenie wieży znów mogło błyszczeć na tle nieba, a liczba izb mieszkalnych wzrosła – wszystko po to, by zamek nie stracił statusu miejsca, które wypada odwiedzić. W 1792 roku zmarł ostatni oleśnicki Wirtemberg,
Carl Christian Erdmann
, jednak zanim opuścił scenę historii, zdążył jeszcze zadbać o los rodu, wydając jedyną córkę Friederike Sophie (zm. 1786) za
Friedricha Augusta von Braunschweig-Lüneburg-Oels
(zm. 1805). Wraz z jej posagiem Oleśnica i okoliczne dobra zmieniły właściciela po raz kolejny.
Nowi gospodarze nie wprowadzili rewolucji: południowe skrzydło zamienili w apartamenty dla księcia, zachodnie przeznaczyli dla księżnej, a część wschodnią – zgodnie z zasadami zamkowej logistyki – oddali archiwom i gościom. Jednak wraz z początkiem XIX wieku Brunszwiccy uznali, że lepszy adres znajdą w nowym
pałacu w Szczodrem
, a Oleśnica zaczęła funkcjonować głównie jako biurokratyczne zaplecze. Jak to zwykle bywa z rezydencjami opuszczonymi przez swoich właścicieli – zamek, pozbawiony codziennej troski i domowego ciepła, stopniowo tracił dawny blask.

W XIX wieku Oleśnica znalazła się pod skrzydłami pruskiej monarchii i — jak przystało na modny adres z tradycjami — doczekała się gruntownej renowacji, a przy okazji kilku architektonicznych „poprawek”. Gdy w latach 1891–1905 pod czujnym okiem Józefa Maasa zamek szykowano na nowy dom dla rodziny
Friedricha Wilhelma
(zm. 1941), przebito nową bramę wjazdową, wymieniono hełm na wieży głównej, część krużganków rozebrano i odświeżono ściany ozdobnym sgraffitem. Komfort nowych mieszkańców miał być bez zarzutu: pojawiła się elektryczność, centralne ogrzewanie, a wokół zamku wybrukowano alejki oraz ścieżki, by każda przechadzka była odpowiednio godna.
Po upadku Niemiec w 1918 roku i abdykacji cesarza, w Oleśnicy na chwilę zadomowiła się żona następcy tronu wraz z dziećmi. Osiem lat później dobra oleśnickie przekazane zostały na własność rodzinie von Hohenzollern, a zamek do wybuchu II wojny światowej pełnił rolę letniej rezydencji byłego cesarza — choć, prawdę mówiąc, gospodarz na co dzień wolał Poczdam, Oleśnicę zaś rezerwując sobie na wakacyjne przemyślenia o przemijaniu dynastii.

Gdy zimą 1945 roku wojenne wichry znów zawiały nad Oleśnicą, zamek — jak wiele innych — opustoszał niemal z dnia na dzień. Mieszkańcy, zerkając z niepokojem na zbliżający się front, wybrali opcję ewakuacji (najlepiej w stronę Drezna), a w bagażach, rzecz jasna, znalazło się miejsce na co cenniejsze pamiątki z zamkowych wnętrz. Sam zamek szczęśliwie przetrwał miejskie walki i tuż po wyzwoleniu zmienił się w miejsce internowania włoskich i węgierskich jeńców wojennych — historia lubi przecież zaskakiwać nowymi funkcjami starych murów.
W latach 1945–46 pieczę nad budowlą przejął radziecki Międzynarodowy Czerwony Krzyż, zajęty organizacją powrotu alianckich jeńców i pracowników przymusowych z terenów ZSRR. Niebawem, w latach 1950–53, w zamku zapanowała atmosfera szkolna: ulokowano tu Technikum Budowlane z internatem. Kolejne dekady nie oszczędzały zwłaszcza wnętrz — część pomieszczeń zamieniono w magazyny i mieszkania, inne stały puste, popadając w coraz szybszą dekapitalizację.

Dopiero decyzja z 1971 roku, by zamienić zamek w Centralną Szkołę Instruktorów Zuchowych ZHP, okazała się dla rezydencji prawdziwym wybawieniem. Remonty, inwestycje, wzmocnienia stropów, naprawy dachów i odgrzybianie murów na powrót przywróciły zamek do życia. Przez pewien czas działało tu nawet muzeum, będące filią wrocławskiej archeologii. Niestety, z początkiem lat 90. placówki zamknięto, a zamek ponownie popadł w ciszę i zapomnienie — aż do 1993 roku, gdy los uśmiechnął się do niego raz jeszcze, powierzając budowlę pod opiekę Ochotniczego Hufca Pracy.

OPIS ZAMKU
Średniowieczna warownia powstała – jak na swoje czasy przystało – z cegły, solidnie posadzonej na kamiennym fundamencie. Jej nieregularny, czworoboczny plan to efekt sprytnych architektonicznych kompromisów i wojskowej przezorności, pozwalających dopasować mury do zastanych warunków dawnego grodu.
Dwukondygnacyjne, główne skrzydło mieszkalne, czyli pałac książęcy, miało formę wydłużonego prostokąta, a wymiary 45 na 14 metrów gwarantowały wystarczająco dużo miejsca na 11 izb – niektóre ze sklepieniami godnymi najlepszych zamkowych opowieści. Mury? Solidne jak ambicje właścicieli: trzy metry od zewnątrz, dwa od strony dziedzińca.

Obok pałacu stał co najmniej jeden murowany budynek, przylegający do czworokątnej wieży – według przekazów znajdowała się tam izba pisarza książęcego, czyli dawne zamkowe biuro. Pozostałe zabudowania były już raczej drewniane i prostsze, jak to zwykle bywało na dziedzińcu.
Wieża, pamiętająca jeszcze czasy kasztelańskie, mierzyła 11 metrów średnicy i 20 metrów wysokości – wystarczająco, by pełnić rolę centrum dowodzenia, więzienia, miejsca prowadzenia postępowań karnych z zastosowaniem tzw. wzmocnionych technik przesłuchań, a w razie oblężenia stawała się ostatnią linią obrony i nadziei. Skrzydła mieszkalne i gospodarcze tworzyły wokół dziedzińca regularny czworobok, szczelnie zamknięty murami o grubości dwóch metrów i wysokości nawet do dziesięciu. Przejazd bramny dumnie prezentował się od północnego wschodu, a całość – około 2000 metrów kwadratowych – otaczała fosa.

Za rządów Jana Podiebrada w latach 1542–1562 zamek przeszedł solidny „lifting”: główny dom mieszkalny zyskał nowy, bardziej funkcjonalny układ, a gotyckie, ostrołukowe okna ustąpiły miejsca modnym prostokątom. Ale to nie koniec innowacji — na zewnątrz, obok starego zamku, wyrosła okazała czterokondygnacyjna rezydencja, zwana zamkiem przednim, Pałacem Wdów lub też Pałacem Gościnnym. Nazwa, jak można się domyślić, wzięła się z praktyki: zamieszkiwały tam owdowiałe księżne (Elżbieta Magdalena po Karolu II i Zofia Magdalena po Karolu Fryderyku), choć równie często pałacyk służył jako miejsce dla ważnych gości — a może nawet sam Jan zbudował go z myślą o sobie.
Dla podkreślenia prestiżu Dom Wdów wzmocniono przedbramiem z prawdziwego zdarzenia, którego barbakan wyposażono w trzy poziomy obrony: bojowy pomost, strzelnice na wysokości jezdni oraz kaponierę pilnującą fosy. Nad tym wszystkim górowały jeszcze pomosty z blankami i otworami strzelniczymi. Nowe rozwiązania sprawiły, że dawny wjazd z północy i jego zwodzony most odszedł do lamusa. Na deser tej modernizacyjnej ofensywy wieża główna otrzymała oktagonalną nadbudowę z galeryjką, z której można było podziwiać okolicę, wypatrywać gości (lub nieproszonych sąsiadów) — i zapewne rozważać, czy to już wystarczy zmian na najbliższą dekadę.

W latach 1585–86 Karol II sprawił zamkowi zupełnie nowe,
wschodnie skrzydło mieszkalne
. Zaprojektowane przez Bernarda Niurona, miało prostokątny plan o wymiarach 53 na 13 metrów, dwupoziomowe piwnice i piętra pełne apartamentów oraz sal reprezentacyjnych. Gdy tylko opadł kurz po tej inwestycji, do zabudowy dołączyło kolejne, potężne skrzydło południowe – tym razem wybudowane już całkowicie po bezpiecznej, wewnętrznej stronie muru kurtynowego.
Rozbudowano także Pałac Wdów, dodając wygodną klatkę schodową. Nad fosą przerzucono efektowny
łącznik
prowadzący do kościoła zamkowego, a nowa zabudowa spoiła Pałac Wdów z wieżą oraz skrzydłem zachodnim. W tych samych latach dziedziniec zyskał nowy charakter – otoczono go dwupiętrowymi krużgankami, które szybko stały się zamkowym deptakiem, idealnym na popołudniowe przechadzki, spotkania i odrobinę zamkowych plotek. Barbakan, który niegdyś miał odstraszać wrogów, z czasem stracił swój autorytet i przemienił się w reprezentacyjną bramę z herbami Piastów i Podiebradów. Teraz to historia i prestiż miały bronić zamku lepiej niż fosa.


STAN OBECNY
Zamek w Oleśnicy, niegdyś prawdziwa perła śląskich rezydencji, dziś częściej olśniewa na pocztówkach niż w bezpośrednim spotkaniu. Tynki, pamiętające jeszcze minioną epokę, tu i ówdzie odklejają się od rzeczywistości, a niższe partie murów noszą pamiątki po tych, którym historyczne piękno myli się z wolnością ekspresji. A jednak – nie sposób odmówić temu miejscu uroku. Już choćby dla samego dziedzińca, z malowniczymi krużgankami i wmurowanymi w ściany płaskorzeźbami, herbami oraz popiersiami, warto zatrzymać się tu na chwilę. Prawdziwym klejnotem tej dawnej rezydencji jest przedbramie: wykwintnie rzeźbione, choć dziś
zaśmiecone
(czego, niestety, nie sposób przemilczeć), z herbami księcia Karola II oraz jego żony Elżbiety i drugiej żony Katarzyny. Na pocieszenie – od niedawna można wspiąć się również na zamkową wieżę i spojrzeć na Oleśnicę z nieco wyższej perspektywy.



DOJAZD
Zamek odnajdziesz około 200 metrów na południowy zachód od Rynku, przy ulicy Zamkowej – wejście, nieco przewrotnie, prowadzi od ul. Bocianiej.

ZAMKI W POBLIŻU
- Bierutów – zamek książęcy z XIII/XIV w., przebudowany, 18 km
- Jelcz-Laskowice – ruina zamku książęcego z XIV-XVI w., 22 km
- Namysłów – zamek królewski z XIV-XVIII w., 28 km
- Wrocław – zamki wrocławskie, 28 km
LITERATURA
- M. Chorowska: Rezydencje średniowieczne na Śląsku, OFPWW 2003
- I. T. Kaczyńscy: Zamki w Polsce południowej, Muza SA 1999
- L. Kajzer, J. Salm, S. Kołodziejski: Leksykon zamków w Polsce, Arkady 2001
- M. Przyłęcki: Zamek w trwałej ruinie - nowe funkcje, ochrona, ekspozycja